2.5.2024
No items found.

Uznano odrębność języka śląskiego!

Co oznacza uchwała Sejmu dla Mniejszości Niemieckiej

Rysuje się kuriozalna sytuacja. Wiele wskazuje na to, że wkrótce będziemy mieli na Górnym Śląsku dwie duże mniejszości- niemiecką i śląską. Obie posługują się tym samym językiem i obie odwołują do tych samych tradycji historycznych. Różnią się w zadzie wyłącznie politycznymi liderami. Uchwała polskiego Sejmu w sprawie uznania języka śląskiego może przynieść ze sobą bardzo poważne przesunięcia.

Ślązacy, mniejszość śląska, język śląski
Fot. Kris Duda // Flickr

Źródła diaspory

Uchwała Sejmu uznająca odrębność języka śląskiego otwiera perspektywę uznania społeczności śląskiej za mniejszość etniczną. Będzie ona w oczywisty sposób konkurować o członków  z mniejszością niemiecką.

Oba środowiska powstały w opozycji do polskiego nacjonalizmu. Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że poważna część członków mniejszości wcale nie uważa się za Niemców, tylko nie wie za bardzo, jak tą swoją odrębność kulturową inaczej nazwać. Obie społeczności powstały na tym samym słowiańskim fundamencie, na który przez wieki nakładały się różne, mniej lub bardziej silne, niemieckie wpływy. Stworzyły one swój własny kulturowy konglomerat, który dla obu środowisk jest w zasadzie identyczny. 

Znajduje to znakomite odzwierciedlenie w języku. Dla mniejszości niemieckiej to język śląski jest językiem codziennej komunikacji i językiem serca. Wie to każdy, kto tu mieszka. Język niemiecki ma charakter bardziej reprezentacyjno-urzędowy dla tego środowiska. Jest kompetencją wyniesioną ze szkoły, a nie z rodzinnego domu. Ale język ten przez setki lat determinował rozwój życia kulturalnego regionu, przez wieki był to język administracji i elit. Dlatego znajomość niemieckiego jest też ważnym kluczem do zrozumienia własnych korzeni. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że jest również legitymacją do budowania lepszej sytuacji zawodowej. 

Natomiast fundamentalnym błędem liderów mniejszości niemieckiej (i to od samego początku istnienia tego ruchu), był lekceważący stosunek do języka śląskiego. Być może wynikało to z tego, że to pierwsze pokolenie zorganizowanej mniejszości niemieckiej chciało nacieszyć się zakazanym kilkadziesiąt lat niemieckim.

Pokolenie, które chodziło do niemieckich, przedwojennych szkół, przestało już prawie istnieć. Ich dzieci i wnuki nie miały często z różnych powodów okazji nauczyć się niemieckiego. I ludzie ci w środowisku mniejszości traktowani byli jako coś gorszego, jako członkowie organizacji drugiej kategorii. Elity organizacji nieomal na każdym kroku podkreślają fundamentalne znaczenie znajomości języka niemieckiego i pod tym kątem starają się tworzyć ofertę kulturalną. Dlatego też wielu autochtonów czuje się odtrąconych i szuka innych alternatyw. 

Środowiska śląskie popadają natomiast w inną pułapkę. To, co je niewątpliwie spaja to śląski język, poczucie wspólnoty oraz brak przymusu do jednoznacznej deklaracji bycia Niemcem. Bez wątpliwości są to potężne argumenty.

Ale takie narodowe czy etniczne środowisko musi mieć jakąś wspólną, ale odrębną (!) od innych przeszłość. Nie powstało ono z niczego w 1989 roku. Jednym z głównych mitów założycielskich tego środowiska jest Tragedia Górnośląska. Pod pojęciem tym kryją się represje, jakie spadły na autochtonów po 1945 roku. Ale były one wymierzone w Niemców na Śląsku, a nie w środowiska śląskie, o których wówczas jeszcze nikt nie słyszał.

Tragedia Górnośląska jest niewątpliwie niemieckim martyrium, a nie śląskim. Ideolodzy środowisk śląskich próbują podszywać się pod coś, z czym mają tylko pośrednio coś wspólnego.

Zawłaszczają oni dla siebie również głębsze warstwy historii regionu, powtarzając komunistyczną bzdurę, że na Śląsku mieszały się rzekomo wpływy niemieckie, czeskie i austriackie. Były to wpływy wpierw austriackie i potem pruskie, czyli w obu przypadkach niemieckie. Odwołując się do historii regionu, odwołują się oni do dokładnie tego samego konglomeratu wpływów, jak mniejszość niemiecka. 

Pamiętać też trzeba, że dzieci w domach rodzin wywodzących się z środowisk mniejszości niemieckiej i śląskiej słuchały dokładnie tych samych bajek, konfrontowane były z tymi samymi rodzinnymi legendami, lękami i tęsknotami.

Gdyby ktoś chciał napisać podręcznik do historii regionalnej podtrzymujący tożsamość mniejszości śląskiej, to byłby pewnie identyczny z tym, jakim mogłaby się posługiwać mniejszość niemiecka. Jego treści odwoływałby się do tych samych postaci i tych samych wydarzeń. Czasami mówi się o wprowadzeniu podwójnych nazw miejscowości na terenach zamieszkałych przez społeczność śląską. Ale będą to pewnie historyczne niemieckie nazwy ewentualnie w śląskiej transkrypcji. 

Powstaje w ten sposób nieodparte pytanie, w jaki sposób mniejszość śląska chce budować swoją tożsamość odwołując się do ideowych fundamentów quasi-konkurencji? Na czym ma polegać jej odrębność w stosunku do mniejszości niemieckiej? 

Perspektywa marginalizacji mniejszości niemieckiej

Dla organizacji mniejszości niemieckiej rysuje się wielkie zagrożenie.

Otóż największą słabością  organizacji  śląskich był dotąd brak możliwości finansowania ich projektów. Jeżeli podejmowano jakieś działania, to były one finansowane albo z prywatnych środków, albo musiały mieć one na tyle atrakcyjny charakter, że mogły się finansować z komercyjnych wpływów czy zagranicznych funduszy nie mających z śląskością i niemieckością nic wspólnego. Teraz ta sytuacja zacznie się zmieniać. Rząd Niemiec konsekwentnie ogranicza finansowanie mniejszości niemieckiej. Natomiast rysuje się perspektywa, że mniejszość śląska otrzymywać będzie znaczące dotacje ze strony państwa polskiego. A organizacje śląskie znane są z ekspansywności. Może się za chwilę zdarzyć, że spłoną ostatnie “wioski Potiomkina” mniejszości niemieckiej wraz z jej projektami, natomiast projekty śląskie całkowicie zdominują środowisko autochtoniczne. Jesteśmy na prostej drodze do sytuacji, kiedy mniejszość śląska wchłonie po prostu mniejszość niemiecką.

Za takim modelem przemawia jeszcze jeden potężny argument. Mniejszość niemiecka przez te 30 lat swojego istnienia prowadziła i prowadzi konsekwentną politykę eliminacji ze swoich szeregów środowisk intelektualnych i twórczych. Nie ma wielkich nazwisk związanych z mniejszością niemiecką. W przypadku środowisk śląskich jest dokładnie odwrotnie. W jej imieniu występują wybitni intelektualiści, artyści i profesorowie. W Katowicach w środowiskach akademickich często słychać język śląski i nikt się go nie wstydzi. W Opolu jest poza całkowitą fantazją, żeby profesorowie uniwersytetu rozmawiali ze sobą głośno po niemiecku. A takich, którzy mają autochtoniczne korzenie jest przecież bardzo wielu.

Jakie są więc alternatywy?

Mniejszość Śląska, żeby zyskać na wiarygodności będzie musi zacząć się otwarcie przyznawać do niemieckich korzeni. Bez nich nie będzie w stanie uzasadnić w oczach autochtonów swojego istnienia.

Dla mniejszości niemieckiej nie ma innego wyjścia, zgodnie z stanem faktycznym, uznać język śląski jako swój drugi (!!) język. Nie ma w tym nic złego, uznanie go w żaden sposób nie podważa jej niemieckiego, odrębnego charakteru. Powinna zacząć go postrzegać podobnie jak jeden z elementów swojej tożsamości jak uczciwość i pracowitość.

Obie organizacje powinny sobie z całą mocą uzmysłowić, że ich najważniejszym zadaniem jest wspieranie środowiska autochtonicznego w poszukiwaniach specyficznej odrębności i tożsamości. 

Wszystkie organizacje powinny kreować życie kulturalne środowiska autochtonicznego i dawać mu możliwości wspólnego spędzania wolnego czasu. Dawać autochtonom poczucie bezpieczeństwa i oparcie. Dlatego pewnie do jednej i drugiej strony należałoby się zwrócić z prośbą o intensywną współpracę i zaniechanie wzajemnego ignorowania się.

Sebastian Fikus

Fot. Kris Duda // Flickr
 Układ sił rzeczywiście się zmienia! 

Dr Tomasz Słupik z Instytutu Politologii Uniwersytetu Śląskiego dla Spectrum.direct

Tekst prof. Sebastiana Fikusa pobudził mnie do refleksji. Kilka jego tez jest niezwykle ciekawych, a nawet kontrowersyjnych, inne zaś wymagają doprecyzowania. Zacznę od tych spostrzeżeń, z którymi się zgadzam. Uznanie języka śląskiego za język regionalny, a w perspektywie Ślązaków za mniejszość etniczną jest wydarzeniem bezprecedensowym, stwarza jednocześnie nowe reguły gry na śląskim poletku społecznym i politycznym. Kolejny argument o trudnych relacjach śląsko-niemieckich jest tylko na pierwszy rzut oka obrazoburczy. Rzeczywiście autochtoni na Górnym Śląsku w ujęciu historycznym funkcjonowali w prywatnej kulturze śląskiej, zaś w oficjalnej przestrzeni byli zanurzeni w języku niemieckim wraz z całym imaginarium społeczno-kulturowym wynikającym z tej sytuacji.

Natomiast dynamika wydarzeń po 1989 roku była taka, że odrodzona mniejszość niemiecka usankcjonowana przez polskie państwo zapomniała o autochtonach, którzy funkcjonowali w śląskości i niemieckości właściwie równolegle. Erupcja niemieckości w tamtym okresie była uzasadniona historycznie i politycznie, zaś śląskość, która buzowała na historycznym obszarze Górnego Śląska od kilkuset lat nie znalazła dla siebie ani formy organizacyjnej, ani liderów, jak również legitymizującej opowieści dla celów wewnętrznych i zewnętrznych. 

Stało się to dopiero na przełomie XX i XXI wieku i od tamtego czasu mamy do czynienia ze swoistą zamianą ról: znaczenie i liczebność mniejszości niemieckiej spada, śląska mniejszość etniczna jest coraz liczniejsza i zyskuje na znaczeniu. I tu mamy do czynienia ze splotem polityki i psychologii. 

Jedną z przyczyn tego zjawiska była nietrafiona reforma administracyjna z 1999 roku w wyniku, której ziemie górnośląskie zostały podzielone na dwa odrębne województwa: śląskie i opolskie. 

To drugie leżało w interesie politycznym mniejszości niemieckiej, która do dzisiaj na poziomie samorządowym posiada spore aktywa. Od 2002 roku nieprzerwanie współrządzi województwem opolskim i w dopiero co rozpoczętej kadencji 2024 – 2029 będzie podobnie. 

Jednak względny polityczny sukces nie zaowocował w dziedzinie kultury, nauki, kreowania elit. Można właściwie zaryzykować tezę, że było odwrotnie. Sute dotacje płynące z RFN nie przyczyniły się do rozwoju, czy nawet rozkwitu języka i kultury niemieckiej zarówno w województwie opolskim i śląskim. Z elitami w dziedzinie kultury, nauki zresztą jest podobnie. 

W śląskiej przestrzeni społecznej, politycznej, kulturalnej a nawet pamięci mieliśmy do czynienia z dojrzewaniem wspólnoty, kreowaniem elity i konstruowaniem coraz bardziej kompletnej opowieści o sobie, swoich pragnieniach, relacjach z innymi, o miejscu na poziomie lokalnego i regionalnego uniwersum. 

Postulaty emancypacyjne dotyczące języka śląskiego i narodowości śląskiej, program decentralizacji Polski, rekonstrukcja pamięci wspólnotowej i rewitalizacja historii, to czynniki, które stymulowały kształtowanie się śląskiej mniejszości etnicznej w latach 2001-2024. Kolejne spisy powszechne począwszy od tego w 2001 roku (173 tys. deklaracji narodowości śląskiej), 2011 (954 tys. tego typu deklaracji) i wreszcie 2021 rok (596 tys. deklaracji jak w poprzednich spisach) na poziomie nie tylko statystycznym obrazowały wyżej opisane tendencje. 

Z kolei rosnące w siłę śląskie organizacje polityczne i kulturalne przyczyniały się do „górnośląskiego przebudzenia”. Zaczęły powstawać utwory literackie po śląsku od powieści poprzez poezję po dramat. Pojawiły się tłumaczenia wybitnych dzieł literatury światowej na śląski w tym: Ajsychylosa, Dickensa, Lewisa Carolla, czy Tolkiena. Na deskach Teatru Śląskiego i Teatru Korez wystawiane były sztuki po śląsku i o Śląsku. Wystarczy przypomnieć wybitnych autorów, których utwory zostały zrealizowane: K. Kutz, H. Ekcert, Sz. Twardoch. To oczywiście tylko wycinek niesłychanej śląskiej erupcji kulturalnej, świadczącej o witalności i kreatywności tej wspólnoty.  

W tym miejscu chciałbym nie zgodzić się z S. Fikusem. Kwestia rywalizacji dotyczącej historii nie ma większego sensu. Przez wieki była ona wspólna. Choć perspektywa autochtonów, należy pokreślić to bycie na dole drabiny społecznej i zmieniające się dekoracje państwowe: czeskie, austriackie, pruskie, niemieckie i polskie.  Prowadziło to ludność miejscową do stosowania prywatnych strategii opartych na zamykaniu się w kręgu rodziny, sąsiadów, przyjaciół, bez gorącego manifestowania przynależności narodowej. 

A wielowiekowe doświadczenie podpowiadało, że wymienione wyżej organizmy państwowe są tutaj na kilka dziesięcioleci, może stulecie, a my jesteśmy tu o wiele dłużej i mamy taki zamiar w odniesieniu do przyszłości. Zresztą grupa indyferentnych narodowo Ślązaków w okresie międzywojennym w autonomicznym województwie śląskim stanowiła kilka procent ludności. 

Nie zgadzam się również z oceną Górnośląskiej Tragedii, jakoby została zawłaszczona przez śląskie środowiska. Badania historyczne i relacje świadków pokazują wyraźnie, że w obozach powstałych po 1945 roku, prowadzonych przez polskie władze komunistyczne cierpieli Ślązacy i Niemcy. Swoista licytacja, czy byli to wyłącznie Niemcy, czy tylko Ślązacy w świetle historycznych faktów nie ma sensu.

Wreszcie apel o jedność jest mieszanką pragmatyzmu i szlachetności. Rzeczywiście jest tak, że górnośląskich Niemców i Ślązaków łączy bardzo wiele: historia, język, kultura, dziedzictwo, pewien typ wrażliwości, czy pamięć. 

Jednak dzielą ich interesy polityczne, rywalizacja wyborcza, sposób finansowania działalności i status prawny, co w przypadku Ślązaków miejmy nadzieję, w najbliższym czasie ulegnie zmianie. W różnorodności nie kryje się zagrożenie. Tkwi ono w głowach  liderów i kształtowanych przez nich wspólnot. Nowa sytuacja na górnośląskiej scenie społeczno-politycznej, rzeczywiście tworzy szansę do ściślejszej współpracy organizacji mniejszości niemieckiej i śląskiej. 

Dajmy szansę liderom przezwyciężyć wewnętrzne ograniczenia i fałszywe wyobrażenia na temat swoich wspólnot, jak i bliskich relacji między nimi. Jeżeli będą uporczywie trwać w błędzie, po prostu ich zmieńmy. Kryzys mniejszości niemieckiej, a rozkwit śląskiej wspólnoty etnicznej paradoksalnie tworzą ramę przyszłej współpracy dla dobra górnośląskiego heimatu.

Dr Tomasz Słupik – politolog, komentator polityczny, publicysta.

This is some text inside of a div block.
Autor:
Sebastian Fikus

Więcej artykułów

Prezydent Jacek Wojciechowicz Razem dla Raciborza
Kultura
Ludzie
Polityka

Kolega Eichendorffa na zebraniu DFK

Kiedy w połowie lat 90-tych Jacek Wojciechowicz był wiceprezydentem Raciborza, odbudował pomnik Eichendorffa w samym centrum miasta. W późniejszych latach kolejni prezydenci nie wykazywali się już takim zrozumieniem dla potrzeb środowisk niemieckich w Raciborzu. Wojciechowicz, który stara się po 30 latach o powtórny wybór na prezydenta, pragnie do tamtych tradycji nawiązać.

Czytaj dalej
Grupa Regios
Tożsamość
Polityka

“Regios” czyli postulat środka

Z rozczarowania różnymi organizacjami autochtonów część środowisk młodzieżowych postanowiło założyć niezależną organizację młodzieżową Regios. W swoich założeniach nawiązuje ona do holistycznego spojrzenia na historię regionu ze szczególnym uwzględnieniem czasów cesarstwa. Oficjalnej organizacji mniejszości niemieckiej dalece się jednak nie chcą podporządkować.

Czytaj dalej
Premiera filmu
Kultura

Von Lichnowsky na zamku Piastów w Raciborzu

O rodzinie von Lichnowsky wiedziano w Raciborzu dotąd niewiele. Uchodzili raczej za jedną z wielu arystokratycznych rodzin na Górnym Śląsku. Dopiero benedyktyńska cierpliwość Natalii Klimaschka w poszukiwaniu dawno zapomnianych źródeł stała się punktem wyjścia do realizacji filmu o tej niezwykłej rodzinie. Konwersatorium Eichendorffa zorganizowało jego prezentację na zamku w Raciborzu.

Czytaj dalej